Wstępnie marzyli o ślubie kościelnym, jednak nie udało im się na czas dopiąć wszelkich formalności związanych z unieważnieniem poprzednich małżeństw. W 2018 roku złożyli przysięgę w Urzędzie Stanu Cywilnego, a planowaną wcześniej ceremonię zorganizowali 18 lipca 2020 roku. Jacek Kurski z żoną na premierze filmu Marusarz
Jacek Lech zaangażował do niego zespół wokalny Pro Contra. Działalność ta nie trwała jednak zbyt długo, gdyż artysta brał udział w wypadku samochodowym, który przekreślił jego plany
Jacek Kurski razem z żoną i córką był ostatnio obecny podczas mszy z okazji szóstej rocznicy śmierci swojej matki, Anny Kurskiej. W kościele próbował uciszyć hałasującą córkę.
Jednak nie było mu dane rozwinąć swojego talentu. 31 grudnia 1979 r. podczas imprezy sylwestrowej u przyjaciół Jacek Zejdler wybiegł wzburzony, a po Nowym Roku jego ciało znaleziono w
Krzysztof Ibisz i Anna Zejdler-Ibisz nie są parą od wielu lat, jednak wciąż mają ze sobą dobry kontakt. Para wychowuje syna Maksymiliana, który niedawno skończył 18 lat. Z tej okazji
25 marca Jacek Kurski i Joanna Kurska zostali rodzicami. – Anna Klara Teodora jest już z nami na świecie. Mierzy 53 cm, waży 3,58 kg i urodziła się na 10 pkt w skali Apgar – powiedział
. Na początku tego roku minęły 42. lata od śmierci Jacka Zejdlera, znanego dzięki roli w serialu „Stawiam na Tolka Banana". Miał szansę na wielką karierę, którą zakończyła tragiczna śmierć aktora. Według oficjalnych dokumentów mężczyzna położył się w śpiworze, uprzednio odkręcając gaz w służbowym mieszkaniu. Nie wszyscy jednak uwierzyli w samobójstwo aktora. Uważali, że za jego śmiercią stała Służba Bezpieczeństwa. 25 lata temu Gianni Versace zginął z rąk mordercy Jacek Zejdler. Wielka kariera stała przed nim otworem Jacek Zejdler był najbardziej znany z roli kultowego Tolka Banana. 7-odcinkowa seria biła rekordy popularności w latach 70., a zaledwie 25-letni aktor był uwielbiany przez wszystkie nastolatki. Wróżono mu wielką karierę i porównywano do Zbigniewa Cybulskiego lub Gustawa Holoubka. Chłopak miał przed sobą świetlaną przyszłość. Po skończeniu łódzkiej Filmówki dostał etat w Teatrze im. Jaracza. Wspierał w tamtym czasie Komitet Obrony Robotników i był antykomunistą, o czym wiedziała Służba Bezpieczeństwa, która naciskała na dyrektora teatru Bogdana Hussakowskiego, aby ten zwolnił Jacka. Mężczyzna uległ, a aktor został wydalony z pracy za umieszczenie wielkiego napisu KOR podczas jednego ze spektakli. Jacek nie musiał długo szukać nowej pracy. Wkrótce zagrzał miejsce na deskach Teatru im. Kochanowskiego w Opolu, gdzie dostał też służbowe mieszkanie. Jednak rozłąka z ówczesną żoną doprowadziła aktora do ciężkiej depresji i nie sprzyjała małżeństwu. Nadal związany był ze środowiskiem KOR, działał dyskretnie, bez wiedzy kolegów i koleżanek z teatru. „Zawodowy opozycjonista, niezły przystojniak, taki lep na serce. To był kryształ. Jeden z sympatyczniejszych ludzi, jakich kiedykolwiek poznałem. Zero gwiazdorstwa, bezkonfliktowy. Tydzień przed jego śmiercią balangowaliśmy w Łodzi. On działał w KOR, ale nie był opozycyjnym robolem. Podpisywał protesty, brał bibułę dla aktorów i studentów, przychodził na opozycyjne zebrania, przywoził nam z enerdówka tusz, którym mogliśmy wypisywać antyrządowe hasła. Raz czy dwa był przesłuchiwany" - wspominał go inny działacz antykomunistyczny, Tomasz Filipczak. Czytaj także: Jej piosenki nuciła cała Polska. Hanna Rek-Wyrobek po ostatniej tragedii na zawsze zrezygnowała ze sceny Tragiczna śmierć Jacka Zejdlera Sylwestra spędził u dyrektora, Bohdana Cybulskiego. Między mężczyzną a Jackiem doszło do poważnej kłótni. Nie jest znany powód spięcia między panami, natomiast wskutek incydentu wzburzony aktor w stanie upojenia alkoholowego chwycił za kluczyki o samochodu koleżanki i wybiegł z mieszkania. Wanda Wieszczycka, do której auta pobiegł aktor, próbowała go powstrzymać, bezskutecznie. „Wróciłam na imprezę. Rano pojechałam na Koszyka taksówką i zobaczyłam swojego małego fiata zaparkowanego elegancko tyłem do krawężnika. Odetchnęłam. To znaczyło, że wszystko jest w porządku" - wspominała po latach. Nazajutrz do Wandy odezwała się zaniepokojona sprzątaczka, która zajmowała się mieszkaniem Jacka. Mężczyzna nie otwierał drzwi, a z mieszkania ulatniał się zapach gazu. Z pomocą milicji i pogotowia gazowego udało się dostać do środka, gdzie znaleziono go leżącego w śpiworze przy otwartym piekarniku gazowym. „Nigdy nie zapomnę tego widoku. Ale pamiętał o tym, żeby wykręcić korki, żeby dzwoniąc do drzwi, nie spowodować wybuchu" - wspominała przyjaciółka zmarłego. Wiadomo, że kilka dni przed swoją śmiercią udał się do Łodzi, by porozmawiać z żoną. Spotkanie widocznie nie pomogło aktorowi, gdyż do Opola wrócił całkowicie załamany. Bardziej, niż do tej pory. W emocjach miał napisać emocjonalny list do Darii Trafankowskiej - jego pierwszej i największej miłości. Jacek Zajdler. Samobójcza śmierć czy morderstwo? Mateusz Magdziarz napisał: „Był aktywnym członkiem opozycji antykomunistycznej. Zejdler między innymi zbierał podpisy pod listem, w którym domagano się zwolnienia z więzień robotników zatrzymanych po wydarzeniach w Radomiu i Ursusie. Był inwigilowany przez SB. Miał 25 lat. Za oficjalną wersję zgonu przyjęto samobójstwo (zatrucie gazem)”. Do dziś okoliczności jego śmierci owiane są w pewnym stopniu tajemnicą. Choć oficjalna wersja wskazuje na śmierć samobójczą, tak najbliżsi aktora przez długi odmawiali przyjęcia jej. Plotkowano m. in. że zginął z rąk funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, którzy mieli utopić Zejdlera w jednym z mazurskich jezior lub w Odrze, a samobójstwo upozorowano w jego własnym mieszkaniu. Pojawiały się również teorie o tym, że zginął w wypadku samochodowym lub sam utopił się w Wiśle. Rozważając targnięcie się na własne życie spekulowano, że aktor nie mógł znieść zawodu miłosnego. Nie ma jednak pewności, czy Jacek mógł wówczas cierpieć z powodu niepowodzeń w małżeństwie, czy przez Darię Trafankowską, która nie zdążyła odpowiedzieć na jego poruszający list. Sprawdź również: Barwne życie Ewy Sałackiej przerwała tragiczna śmierć Jacek Zejdler (z lewej) na planie filmu INNA, 1976 Fot. EAST NEWS/POLFILM @
Mówili o nim, że będzie nowym Zbigniewem Cybulskim lub Gustawem Holoubkiem, a niektórzy porównywali go nawet do Jamesa Deana. Gdy odbierał dyplom w łódzkiej filmówce, był już rozpoznawalny i lubiany przez telewidzów, którzy z chęcią oglądali go w serialu „Stawiam na Tolka Banana”. 2 stycznia 1980 roku milicja znalazła jego ciało w służbowym mieszkaniu w Opolu. Piekarnik był otwarty, a w powietrzu unosił się zapach gazu. Wszystko wskazywało na to, że 25-letni Jacek Zejdler popełnił samobójstwo. Okoliczności jego śmierci do dziś nie są jednak jasne. 25 lata temu Gianni Versace zginął z rąk mordercy Jacek Zejdler: kariera Jacek Zejdler urodził się w styczniu 1955 roku w Łodzi. Pochodził z dobrego domu. Matka była lekarką, ojciec prawnikiem. On wymarzył sobie karierę aktorską. Skończył łódzką filmówkę, a jego kariera nabierała rozpędu. Prawdziwy rozgłos przyniosła mu tytułowa rola w serialu „Stawiam na Tolka Banana”. Zaraz po zakończeniu studiów dostał także etat w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. Prywatnie był szaleńczo zakochany w dziewczynie, która z czasem stanie się jego żoną. Był w czepku urodzony. Wszyscy wróżyli mu wielką karierę. Poznaj więcej wzruszających historii innych polskich gwiazd, których już z nami nie ma: W 1979 roku funkcję dyrektora łódzkiego teatru przejął Bogdan Hussakowski, który zapowiedział zmiany. Wszyscy bali się masowych zwolnień i wprowadzenia nowych zasad. Okazało się jednak, że pracę stracił tylko jeden aktor – Jacek Zejdler – i nikt nie wierzył w to, że był to przypadek. Jeszcze na studiach Jacek Zjedler związał się ze środowiskiem antykomunistycznym i angażował się w działania Komitetu Obrony Robotników. Nie interesował się jednak polityką. Jak mówili jego znajomi, szukał swojego miejsca na ziemi, chciał odnaleźć siebie, a do ruchów opozycyjnych dołączył z powodów moralnych. Podpisywał protesty, chodził na opozycyjne zebrania, przywoził tusz z NRD. Był przesłuchiwany raz lub dwa. Czytaj także: Tajemnice śmierci Zbigniewa Cybulskiego. Tak zginęła legenda polskiego kina Jacek Zejdler: noc sylwestrowa 1979 roku Długo nie był bezrobotny. Dzięki wsparciu swoich kolegów bardzo szybko dostał nową pracę w opolskim Teatrze im. Jana Kochanowskiego. Znajomi zauważyli jednak, że jest ciągle przygnębiony. Wyprowadził się z Łodzi, a jego stosunki z żoną stawały się coraz bardziej oziębłe. Dodatkowo niektórzy przyjaciele mówili, że żyje w ciągłym strachu, ponieważ jest szantażowany przez SB. Noc sylwestrową 1979 roku spędził w mieszkaniu dyrektora teatru – Bohdana Cybulskiego. Było dużo ludzi i było dużo alkoholu, którego młody aktor sobie nie żałował. W końcu między nim a Bohdanem Cybulskim wybuchła kłótnia. Podobno dyrektor go skrytykował. Zdenerwowany Jacek Zejdler wybiegł z mieszkania, wsiadł do małego fiata swojej koleżanki i odjechał. Rano znajomi zobaczyli, że auto jest perfekcyjnie zaparkowane pod blokiem aktora i odetchnęli z ulgą. 2 stycznia do drzwi Wandy Wieszczyckiej, aktorki grającej razem z Jackiem Zejdlerem, zapukała sprzątaczka. „Ten pani młody przyjaciel, aktor, nie otwiera drzwi, a tam czuć gaz” – powiedziała. Wezwano milicję i pogotowie. Gdy funkcjonariusze weszli do mieszkania, zobaczyli, że Jacek Zejdler leży w śpiworze przy otwartym piekarniku. Rzeczywiście czuć było gaz. Korki były wykręcone tak, by nie mogło dojść od wybuchu. Czytaj także: Przyczyny śmierci Dariusza Siatkowskiego nigdy nie zostały wyjaśnione... Jacek Zejdler (z lewej) na planie filmu INNA, 1976 Fot. EAST NEWS/POLFILM Tajemnicza śmierć Jacka Zejdlera Dlaczego młody i zdolny aktor popełnił samobójstwo? Podobno tydzień wcześniej pojechał do Łodzi, by porozmawiać ze swoją żoną. Małżeństwo chyliło się ku upadkowi, a on nie mógł pogodzić się z rozstaniem. W rozpaczy napisał nawet poruszający i emocjonalny list do swojej koleżanki – aktorki Darii Trafankowskiej. Ta jednak była zajęta przygotowaniami do spektaklu i nie zdążyła odpisać. Nagłą śmiercią młodego aktora zaczęła interesować się cała Polska. Wiele osób mówiło, że prawdziwa przyczyna zgonu została zatajona. Miał być znaleziony w śpiworze, ale jego ciało podobno było związane drutem. Inna teoria mówiła o tym, że Jacek Zejdler utopił się w Wiśle lub Odrze. Niektórzy byli przekonani, że aktor tak naprawdę zginął w wypadku samochodowym. Za wszystkim miały stać Służby Bezpieczeństwa.
Jacek Zejdler był młodą gwiazdą ekranu lat 70. Aktor zasłynął rolą w kultowych polskich serialach. Jego najbardziej znaną kreacją była oczywiście postać tytułowego bohatera serii "Stawiam na Tolka Banana".Zobacz także: ZOBACZ TEŻ: Wciąż wiele osób nie wierzy w samobójstwo Kurta CobainaZejdler był idolem nastolatków. Dziewczyny się w nim podkochiwały, a chłopcy wzorowali. Wróżono mu wielką karierę. Ale drogę na szczyty przerwało niespodziewane odejście 25-latka wstrząsnęła Polską. Ciało Zejdlera znaleziono 2 stycznia 1980 r. w jego opolskim noc poprzedzającą śmierć Jacek bawił się na imprezie sylwestrowej u dyrektora teatru Bohdana Cybulskiego. Wiadomo, że mieli się pokłócić i aktor wybiegł z przyjęcia. Następnego dnia znaleziono go martwego. Leżał w śpiworze, gaz był ale też wciąż budzące wątpliwości, zajście przypomniał na Twitterze Mateusz Magdziarz, dyrektor TVP3 Opole."2 stycznia 1980 roku w Opolu został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu Jacek Zejdler, aktor, odtwórca tytułowej roli w serialu "Stawiam na Tolka Banana". Był aktywnym członkiem opozycji antykomunistycznej. Zejdler między innymi zbierał podpisy pod listem w którym domagano
Piotr Szlachtowicz, redaktor portalu Nowy Polski Show, jako pierwszy spoza grona redakcyjnego, od deski do deski przeczytał moją książkę pt. „Moja walka o prawdę”. Jak w krótkiej recenzji Szlachtowicz pisze że, książkę przeczytał z wypiekami na twarzy, nie dlatego, że jest tam mnóstwo nieomawianych wcześniej tematów (bo są!!!!), tylko dlatego, że opis w szczególności kondycji dzisiejszego Kościoła Katolickiego w Polsce potwierdził jego przypuszczenia i zarazem wyjaśnił rzeczy, których nie rozumiał na ten temat. Zaznacza, że książkę czyta się świetnie, a jej zawartość zszokuje. Nie będę ukrywał, że taka recenzja mnie bardzo cieszy. Zależało mi, by książkę o dużej dawce treści, wręcz się połykało z zaciekawienia. Po lekturze książki Piotr Szlachtowicz przeprowadził ze mną wywiad. Dziś publikuję jego pierwszą część. W kwestiach wspomnianych wyżej i innych Jacek Międlar nie pozostawia złudzeń. Jednak dla niektórych największym zaskoczeniem będzie fakt, że nasz rozmówca założył rodzinę i ma dziecko! Od tego tematu zaczęliśmy naszą rozmowę, by przejść do wpływów homo-lobby w Kościele Katolickim. Przed Wami część pierwsza wyznań byłego księdza – na portalu Nowy Polski Show pisze Piotr Szlachtowicz. Razem z redaktorem Szlachtowiczem, zapraszam do wysłuchania pierwszej części wywiadu i udostępniania go na portalach społecznościowych. WYSŁUCHAJ WYWIAD – KLIK KSIĄŻKA DOSTĘPNA JEST TUTAJ – KLIK Obejrzyj:
Anna Zejdler i Krzysztof Ibisz przed laty byli małżeństwem, którego owocem miłości jest syn Maksymilian. Choć od lat nie są już razem, lubią się i szanują. Dziennikarka bawiła się ostatnio na weselu byłego męża. Pokazała zdjęcia, a także podkreśliła, że życzy byłemu ukochanemu wszystkiego, co najlepsze. Anna Zejdler była pierwszą żoną Krzysztofa Ibisza. Para doczekała się dorosłego już syna Maksymiliana. Anna i Krzysztof rozwiedli się co prawda 17 lat temu, jednak ich relacje są dobre i wypowiadają się o sobie z szacunkiem. Anna Zejdler pojawiła się na weselu byłego męża. W miniony weekend Krzysztof Ibisz stanął na ślubnym kobiercu z Joanną Kudzbalską. Zejdler pokazała w mediach społecznościowych zdjęcia z uroczystości ślubnej. Napisała, że świetnie się bawiła na weselu byłego męża. Podkreśliła też, że życzy eks ukochanemu wszystkiego, co też: Krzysztof Ibisz szykuje przyjęcie na 15. urodziny syna. Pokazał nagranie z byłą żoną [WIDEO]Anna Zejdler bawiła się na weselu byłego męża. Dziennikarka pokazała zdjęcia ze ślubu Ibisza [FOTO]"Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi - świetnie się bawiłam na ślubie i weselu mojego byłego męża. Można? Chyba tak… Rozwiedliśmy się 17 lat temu i chociaż w każde rozstanie wpisane jest rozczarowanie i żal, nigdy nie pozwoliłam na to, by negatywne emocje zakłóciły mój wewnętrzny spokój albo zbudowały między nami mur…Różnimy się bardzo, ale łączy nas przeszłość i to, co najważniejsze: Maks. Mój ukochany syn, jest także synem Krzysztofa. Ten jeden fakt zmienia wszystko. Niesie ze sobą wybaczenie i zrozumienie. A nawet radość z sukcesów. Tak, cieszę się, że Ibisz jest szczęśliwy:-) Z całego serca życzę Krzysztofowi i Asi, żeby im się udało! Żeby nic nie zakłóciło ich miłości - ani czas, ani codzienność, ani inni ludzie" - napisała Anna Zejdler na postem posypało się mnóstwo ciepłych słów w stronę dziennikarki. Fani pochwalili jej postawę. "Aniu, imponujesz, super", "Aniu, jesteś wspaniałym i pięknym człowiekiem", "Aniu, jak dobrze, że to piszesz". Agnieszka Hyży zdobyła się na obszerny komentarz, w którym podkreśliła, że niewielu ludzi stać na taką postawę, tym bardziej publiczną deklarację."Jak niewielu ludzi stać na taką postawą, tym bardziej publiczną deklarację. Jakby życie wszystkich rodzin i przede wszystkim Dzieci wyglądało inaczej, płynęło spokojniej i uczyło wzajemnego szacunku, gdyby więcej osób potrafiło właśnie w taki sposób funkcjonować. Mówmy o tym tym głośno, jeśli choć jedna osób zatrzyma się na chwilę i przemyśli swój kolejny pejoratywny ruch, słowo czy zachowanie, warto to robić!A z perspektywy czasu, lat wszystko nabiera zupełnie innego wymiaru i znaczenia. Brawo Ania" - napisała Hyży.
jacek zejdler z żoną