Wypuszczony ze szpitala psychiatrycznego mężczyzna ranił nożem swoją siostrzenicę i zabił jej dziecko. Odciętą głowę dziewczynki nosił ze sobą jako trofeum. Makabryczne sceny na ulicy Jeśli dziecko biega po mieszkaniu i przy okazji robi duży bałagan, żadne pytania nie pomogą. Tutaj musisz najpierw uspokoić dziecko. W innych sytuacjach zacznij szukać przyczyn, które powodują takie zachowania. Załóżmy, że dziecko leży sobie na podłodze, a Ty nie chcesz by tak leżało. Ja jestem po drugiej stronie barykady i mam nad głową sąsiadów buraków, którzy nie rozumieją, że jak dziecko biega boso po panelach to u mnie się wszystko trzęsie. Nie mają dywanów, dziecko biega na boso z piętki, potrafi tak przez 2 godziny biegać w te i z powrotem a u mnie telewizji się nie da oglądać i zawału można dostać. - Ja zawsze zakładam swoim córkom strój kąpielowy ze względu na higienę i ochronę przed infekcjami - mówi Elżbieta Woś. - Z drugiej strony robię to też ze względów wychowawczych. Jeśli uczę swoje dzieci, że nie można pokazywać majtek i pupy innym ludziom, to dla dziecka, które biega gołe po plaży, jest to jawna sprzeczność. Możliwe powody. 1. Dziecko ma problemy ze słuchem. To jedna z częstszych przyczyn braku rozwoju mowy. Zazwyczaj wykrywana jest znacznie wcześniej niż w 3. roku życia, gdyż pierwsze badanie przesiewowe słuchu wykonuje się zaraz po urodzeniu, jeszcze w szpitalu. 2. Witam! Mój synek Michałek ma 2 latka i jest niezwykle żywym dzieckiem, ale też szybko się nudzi i co chwilę wyciąga z pudełka coraz to nowe zabawki, nie odnosząc poprzednich na miejsce. . Odpowiedzi 259 Dodano 9 l Ostatniej odpowiedzi 4 Lut Top użytkownicy w tym temacie 24 1 1 1 Top użytkownicy w tym temacie ZosiaA 24 odpowiedzi Sobi 1 odpowiedź teśka 1 odpowiedź forks 1 odpowiedź Gość tata Gość Gryzelda Gość -praw-ja_jagienka Gość zniecierpliwiony Gość asasaa Gość mfilipinka Gość asasaa Gość mfilipinka Gość asasaa Gość zniecierpliwiony Gość tata Gość mfilipinka Gość mfilipinka Gość -pampers z Torunia Gość gość Gość ewiko Gość gość Gość mfilipinka Gość pomoc Gość gość Gość mfilipinka Gość decybel Gość ROZUMIEM TĄ PANIĄ Gość ewiko Zabawy ruchowe dla dzieci w domu to idealny sposób na zdrową dawkę ruchu dla najmłodszych. Mamy dla Was propozycje, które sprawdzą się zarówno w małym mieszkaniu jak i domu z ogródkiem. Przygotowaliśmy propozycje na różne zabawy ruchowe dla dzieci w domu – od najprostszych po nieco bardziej skomplikowane. Część z powodzeniem można zorganizować w mieszkaniu, inne – wykorzystać, jeśli masz domek i ogródek. Nasze propozycje przeznaczone są dla dzieci od 3. roku życia. Pamiętaj jednak, że dzieci rozwijają się w różnym tempie. Maluchy w tym samym wieku mogą bardzo różnić się sprawnością fizyczną. Twoja pociecha może nie poradzić sobie ze wszystkimi zadaniami albo... z łatwością wykona nawet te przeznaczone dla nieco starszego przedszkolaka. Dlatego wiek, w jakim malec ma szansę poradzić sobie z zadaniem, podajemy w nawiasie. Przekonaj się, na co stać twojego syna czy córkę! Spis treści: Zabawy ruchowe dla dzieci w mieszkaniu/domu W co się bawić z dziećmi w ogrodzie? Jak zorganizować minizawody Zalety zabaw ruchowych Zabawy ruchowe dla dzieci w domu i mieszkaniu Zanim zaczniecie się bawić, przygotujcie teren! Jeśli zabawa polega na rzucaniu piłki, zlikwidujcie z otoczenia wszystko, co taka piłka może strącić i zniszczyć. Do zabaw bardziej dynamicznych przyda się większa przestrzeń. Koniecznie przesuńcie stolik i drobne meble, o które dziecko może się uderzyć, zabezpiecz ostre kanty. 1. Jak rusza się....? (od 3. Niech dziecko pokazuje (ty też – będzie zabawnie!), jak poruszają się różne zwierzęta: kot, słoń, niedźwiedź, sikorka, pies, bocian, wąż itp. Zabawa może mieć postać kalamburów: każde z was losuje kartkę z nazwą zwierzęcia i musi bez użycia słów pokazać, o jakie zwierzę chodzi. 2. Sznurek parzy, sznurek to ścieżka (od 3. Połóż na podłodze sznurek. Wymyślaj różne sposoby poruszania się z jego wykorzystaniem: chodzenie po sznurku przodem, tyłem, bokiem, przeskakiwanie przez sznurek przodem i tyłem, przeskakiwanie nad sznurkiem bokiem obunóż lub z nogi na nogę. 3. Zabawy z piłkami Jest ich mnóstwo. Oto kilka z nich: Trafianie piłką do pojemnika na pranie, do wiaderka po farbie itp. (od 4. Rzucajcie prawą, lewą o obiema rękami. Można zliczać punkty. Toczenie piłeczki pingpongowej oddechem (od 3. Dziecko poruszając się na czworaka dmucha w piłeczkę, popychając ją w wyznaczonym kierunku. Celem może być np. wprowadzenie i zatrzymanie (oddechem!) piłeczki na kartce papieru. Rzucajcie z dzieckiem do siebie piłkę, jednocześnie podając na głos kolor (od 4. Piłkę trzeba załapać, chyba że rzucający wypowie wybrany wcześniej kolor, np. czerwony. Wtedy nie wolno złapać piłki! Podawanie sobie piłki nogami – minifutbol (od 3. Dla bezpieczeństwa sprzętów domowych lepiej będzie, jeśli piłka nie będzie traciła kontaktu z podłożem. Tutaj bez wychodzenia z domu kupisz piłki, które przydadzą się w domu i ogrodzie do zabaw ruchowych dla dzieci: 4. Przeprawa przez rzekę (od 3. Ustaw na podłodze przedmioty, po których można chodzić: złożony koc, poduszki, stołeczek, fragmenty piankowej maty itp. Przedmioty powinny tworzyć ścieżkę. Zadanie: przejdźcie po kamieniach (przedmiotach) wystających z wody (podłoga) bez „zamoczenia” nóg. 5. Idziemy w tany (od 3. Przygotuj różny rodzaj muzyki – wolną, szybką, spokojną i bardzo dynamiczną, rockową, dance, klasyczną i jaką tylko zechcesz. Poproś dziecko, aby każdy fragment zilustrowało ruchem. Chwal taniec, ile masz sił! 6. Slalom na różne sposoby (od 4. Ustaw slalom, układając na podłodze w linii prostej np. papierowe lub plastikowe kubeczki albo butelki (mogą to być też zgniecione zapisane kartki papieru). Poproś dziecko, aby pokonywało slalomem przeszkody w różny sposób: na czworaka, na czworaka tyłem, na jednej nodze, tyłem na stojąco, idąc w kucki, skacząc jak zając itd. Starsze dziecko może spróbować pokonać slalom z zawiązanymi oczami. Dodatkowe pomysły na zabawy ruchowe dla dzieci w domu Masz rakietki i piłeczki do pingponga? Daj je dziecku i naucz, jak odbijać piłeczkę rakietką (od 5. Starsze dzieciaki mogą próbować odbijać piłeczkę raz jedną, raz drugą stroną rakietki. Jeśli nie masz mikroskopijnego mieszkania, to samo możesz zrobić z rakietą do tenisa (może być stara!). Dzieci mogą też próbować odbijać do siebie piłkę – najlepiej pingpongową, rakietkami do tej gry (od 6. – ewentualne straty będą mniejsze. Dobre do tego celu są też plastikowe rakiety i piłeczka z gąbki. Nie masz rakietek w domu? Tu je kupisz w atrakcyjnych cenach. Przydadzą się dłuższy czas w domu i na powietrzu: Zabawy ruchowe dla dzieci w ogrodzie Tu możliwości jest więcej i teren bezpieczniejszy, o ile nie ma na nim przedmiotów, o które dziecko może się uderzyć czy rozciąć skórę. Do ogrodu można przenieść wszystkie zabawy dla dzieci opisane wyżej. Dodatkowo można też zorganizować: 1. Utrzymaj kijek w pionie (od 5. Zadanie: ustaw kijek/patyk pionowo na dłoni. Puść go i poruszając ręką, na której kijek stoi, postaraj się uchronić go przed upadkiem. Uwaga! Lepiej do zabawy nadaje się prosty o dość dużej długości – im krótszy, tym trudniej go utrzymać w pionie. 2. Zabawa w chowanego (od 4. Jedna osoba liczy do 30 w wybranych miejscu, np. przy ścianie domu – to będzie miejsce do zaklepywania. W tym czasie pozostałe osoby chowają się na terenie. Po doliczeniu do 30 szukający zaczyna wypatrywać schowanych. Gdy kogoś zobaczy, podbiega do miejsca, gdzie liczył i woła: raz, dwa, trzy, (wymienia imię) za krzakiem przy furtce. Jeśli wymieniona z imienia osoba faktycznie tam się schowała, musi wyjść z ukrycia. Osoby chowające się mogą uchronić się przed znalezieniem – w tym celu, muszą podbiec do miejsca, gdzie szukający liczył i zawołać: raz, dwa, trzy – zaklepany! 3. Ciepło-zimno (od 3. Jedna osoba ukrywa w ogrodzie wybrany przez wszystkich przedmiot. Szukający poruszają się po ogrodzie, a osoba, która ukryła przedmiot, kieruje szukającymi – gdy któreś z nich zbliża się do przedmiotu, wymienia imię tej osoby i mówi: ciepło. A gdy ktoś się oddala, mówi imię i "zimno". Wygrywa ten, kto pierwszy znajdzie schowany przedmiot. 4. Ciuciubabka (od 4. Jedna ze starszych zabaw. Jej podstawowe zasady przypominamy w materiale: Ciuciubabka – fajna zabawa ruchowa dla dzieci. 5. Gra w klasy (od 5. Można pole do gry narysować na podjeździe dla samochodu lub oznaczyć, układając sznurek na trawie. Zasady gry, modyfikacje i instrukcję jak narysować pole do gry znajdziesz w materiale: Gra w klasy – zabawa ruchowa dla dzieci. 6. Baba jaga patrzy! (od 4. Jedna osoba jest babą Jagą i staje w wyznaczonym miejscu. Pozostali stają w ustalonej od niej odległości. Baba Jaga odwraca się tyłem do pozostałych i mówi: „Raz, dwa, trzy, baba Jaga patrzy!” i odwraca się przodem do pozostałych. Gdy baba Jaga liczy, pozostali starają się podejść do niej, gdy patrzy – muszą zastygnąć w bezruchu. Kto się ruszy, zostaje przez babę Jagę odesłany na linię startu. Wygrywa ten, kto pierwszy dotknie Baby Jagi. Dodatkowe pomysły na zabawy ruchowe dla dzieci w ogrodzie Wyścigi z piłką ping-pongową (lub jajem) na łyżce stołowej (od 4. Można z takim utrudnieniem pokonywać slalom lub prosty tor przeszkód. Masz dwoje dzieci? Niech staną do siebie bokiem, a ty zwiąż im po jednej nodze – np. prawa noga Franka ma być związana z lewą nogą Zosi. Niech dzieciaki wspólnie pokonają, idąc lub biegnąc, prosty tor przeszkód. Zabawa dla dzieci od 4. roku życia. Zabawy ruchowe dla dzieci w domu: zawody Wprowadzenie do zabawy rywalizacji sprawia, że emocje rosną. W końcu każdy chce wygrać! Dlatego trzeba wyraźnie zaznaczyć, że choć to będzie rywalizacja, to ciągle jest to zabawa i nie należy się obrażać w razie przegranej. Niemal wszystkie zabawy ruchowe dla dzieci w domu czy ogrodzie mogą mieć postać rywalizacji. Wystarczy ustalić, że będziecie sprawdzać i liczyć kto: szybciej pokona slalom, więcej razy trafi do celu, popełni mniej błędów, dłużej utrzyma kijek w pionie itd. Każda zabawa ruchowa w domu może być minikonkursem. Możesz także zorganizować większe zawody składające się z różnych zabaw ruchowych dla dzieci w domu, a nawet połączyć je z zabawami innego typu. Na przykład można na początek wybrać 3-4 zabawy ruchowe i uzupełnić je zadaniami plastycznymi czy zagadkami dla dzieci. Wygrywa ten, kto w takich urozmaiconych zawodach zdobędzie najwięcej punktów. Te akcesoria pomogą ci zorganizować gry i zabawy oraz zawody dla dzieci w domu i ogrodzie: Zalety zabaw ruchowych dla dzieci Aktywność fizyczna to bardzo ważny element rozwoju dziecka. Pozwala kształtować się prawidłowo całemu małemu człowiekowi – od ciała po umysł. Zabawy ruchowe dla dzieci w domu w atrakcyjny dla nich sposób wzmacniają następujące cechy i umiejętności: siłę mięśni, elastyczność ciała, kondycję (wytrzymałość), koordynację ruchową, umiejętność koncentracji, koordynację wzrokowo-ruchową, kreatywność, logiczne myślenie, tolerancję, umiejętność wygrywania i przegrywania. Wszystkie te cechy przydadzą się dziecku nie tylko w szkole, ale i w dorosłym życiu. Istotne jest, aby nauczyć dziecko, że ruch jest ważny dla zdrowia i dobrego samopoczucia i wytworzyć w dziecku potrzebę ruchu. Doskonale do tego celu nadają się właśnie zabawy ruchowe dla dzieci w domu – są uzupełnieniem dawki ruchu, jakie dziecko ma przedszkolu czy szkole i jest to dla nich bardzo atrakcyjna forma (czyli trening poprzez zabawę). Więcej o zabawach dla dzieci w domu i nie tylko: 23 zabawy ruchowe dla dzieci 15 zabaw wspierających rozwój dziecka Dla dzieci: Zagadki o zwierzętach witam , mieszkam w kamienicy i nade mną też mieszkają sąsiedzi z dziećmi, a dzieci jak to dzieci biegają,skaczą, do wieczora od rana, mają do tego prawo, nie mówię, jak jst po 22 to można zwrócic uwagę,Mozna zaproponwac żeby załozyli dywan o ile dziecko nie jest alegikiem ale tak to nie ma wyjscia,Sama miałam dzieci i tez biegały skakały,jak to dzieci, pilnowało sie , zeby nie przesadzały ale zimą, kiedy mniej wychodzi sie na dwór to utrudnione, ale moja sasiadka starsza juz osoba nigdy sie nie skrzyła, rozumiała że to tylko dzieci i na sznurku się ich nie utrzyma. Jeśli tak bardzo Ci to przeszkadza to nie masz wyjścia, jak tylko zmienic mieszkanieMylisz się, nie mają do tego ma czegoś takiego jak cisza nocna w żadnych przepisach. Uporczywy hałas nawet w dzień jest ktoś nie umie wychowywac dzieci i nie dociera do tępej głowy, że robienie sobie paneli i ściaganie dywanów powoduje, że wibracje i dudnienie przenosi się ścianami i w górę i w dół to jest wynikiem jakiegoś poziomu skretynienia i braku nocna jest umowna, ale nie oznacza ta, że od bladego świtu do 22 wieczorem można napieprzac ludziom nad głowami i pod nimi ile zachowania jak jeżdżenie rowerkami z plastikowymi kołami, które takie modne ostatnio, po panelach, granie w piłkę, skakanie uporczywe, to nie jest normalne to przerabiam obecnie z sąsiadem z dołu, u nas jest cisza, na górze mam sąsiadkę z dwójką dzieci, nie ma problemu hałasu, jeszcze wyżej kolejna dwójka podemną mieszka małżeństwo, wielce noszące wysoko brodę i uważającą, że im wszystko wolno. Dzieci u nich szaleją od 5:30-6 rano!Brak dywanów, przez 2 lata jak spuszczał wodę w kiblu to słyszał to cały pion bo sobie zamontował taki zawór, który wchodzi bezpośrednio w rurę, czyli brak zbiornika, każde otwarcie i zamknięcie tego zaworu to potworny ludzie pozbawieni są kultury w zakresie życia w społeczności mamuśki które się tutaj wypowiadają z wielkim oburzeniem jak ktoś im śmie zwracać uwagę to typowa mentalność taka jak ci sąsiedzi z mieszkająca pod nimi ma już nerwicę. Jest przez tych ludzi terroryzowana we własnym domu też jestem alergikiem i jakoś dywany w domu były, panele jeszcze bardziej przyciągają kurz, zamiast ściągac dywany to trzeba alergię sa to banalne tłumaczenia. To nie ludzie wokół mają się dostosować lecz ci którzy są źródłem hałasu, więc proszę nie odwracać kota ogonem. Sgestie o wyprowadzce to chamstwo i ludzi podemną dochodzę do wniosku, że to jakieś jednostki mające potworny problem z myśleniem i wyciąganiem wniosków. Kompletny brak umiejętności wychowawczych i analizy biegają na bosaka waląc w panele piętami, ileż można takich sytuacji znosić?! Obecnie jest tam dwójka dzieci, hałas jest nie do wytrzymania, roszczeniowość tych ludzi też mnie do szału doprowadza bo wydaje im się, że mają prawo to robić, w sytuacji gdy nie mają bez wzgledu na z takimi ludźmi polega na tym, że nie zamierzają nic w tej kwestii zrobić, nie położą dywanów, nie ubiorą dziecku pantofli. Więc obecnie sytuacja jest na ostrzu noża bo ja po sobie uszu kłaść nie zamierzam jeśli ktoś z premedytacji mi szkodzi. Obecnie są dwa mieksznia w których ludzi enajchętniej wyniesliby ich na butach, moje i sasiadki mieszkającej pod nimi. Żadne normalne grzecznościowe formy nei trafiają do takich ludzi. Kompletne olewanie wszelkich nie interesuje czy to są dzieci, chomiki, psy, kozy czy cokolwiek innego. Mnie interesuje jak hałas którego są sprawcami wpływa na moje życie i oni są za to odpowiedzialni. Z naszej strony mają ciszę, nie hałasujemy, respektujemy fakt, że ktoś mieszka niżej i wyżej i tego samego sytuacje gdy dziecko gra w piłkę, skacze po łóżkach i podłogach, wali zabawkami z całej siły po kaloryferach, jexdzi rowerem, to jest za przyzwoleniem niekumatych rodziców. I nie przyjmuję żadnego tłumaczenia, odpowiadacie za wychowanie swoich dzieci, inni potrafią a wy nie potraficie? Bardzo wygodne stanowisko. Wygodne dla was. CYTAT(Jogurciak @ Sat, 09 Mar 2013 - 13:44) I jak z bobasem i zostawianiem go w domu? Jak organizujecie sobie czas? .ale chyba nie samego ? ja powrot do formy zaczynalam od dlugich nawet i 2,5 godzinnych szybkich spacerow z wozkiem. zwiedzilam kazdy zakamarek swojego miasta i okolicznych lasow, parkow. wprawdzie wozek byl obladowany na maxa pieluchami na zmiane, woreczkami, mlekiem w butelce, woda w drugiej no ale wolalam juz pchac caly majdan niz siedziec w domu lub ograniczac sie tylko do przebiezki wokol bloku. nawet jak karmilam wypusczalismy sie na dalekie kwiecien jest swietna pora na porod coraz cieplej i dlugo mozna byc na dworze z dzieckiem. potem jak kondycja zaczela sie poprawiac chodzilam na basen, wiem, ze to nie to samo, co bieganie ale tez trzeba sobie zorganizowac minimum godzine dla siebie i pewnie mozna biegac juz po 6 tygodniu jesli nic sie nie mialam meza do pomocy i zawsze wymienialismy sie z opieka, a po 5 miesiacach, jak zaczelam pracowac wchodzily w gre tylko pozne wieczory, gdy bobas juz spal i maz byl w domu. ciezko bylo z tymi wymiankami bo maz tez czynnie sport uprawia ale da sie to wszystko zorganizowac. w kazdym razie nie bylam uwieziona w domu. "Dzieci potrzebują stabilizacji, więc trzeba wynająć coś na dłużej, a nie zmieniać lokal co pół roku. Więc zmienia się nie tyle system wynajmowania, co w ogóle sposób mieszkania" - o wynajmowaniu mieszkania z dziećmi rozmawiamy z bohaterką kolejnego odcinka naszego cyklu. Tym razem chcieliśmy pokazać, jak wygląda życie “Na wynajmie” z dzieckiem. Odwiedziliśmy Martę Wajdę i jej syna Janka w mieszkaniu na warszawskim Mokotowie znajdującym się w kamienicy z lat 50. położonej w zaciszu jednego z podwórek. Marta nie przepada za nowym budownictwem, lubi wysokie sufity, duże okna oraz ceni sobie fakt, że w takich budynkach tworzą się lokalne społeczności. Jest szefową kuchni i współwłaścicielką firmy cateringowej Gado, a niedługo jej przekąsek będzie można spróbować w nowym miejscu na mapie Warszawy. Marta i Janek wynajmują mieszkanie na warszawskim Mokotowie Foto: Piotr Kaczor Oliwia: Wspomniałaś, że mieszkasz tutaj od 5 lat. Jakie są twoje wcześniejsze doświadczenia i w jaki sposób udało ci się znaleźć akurat ten adres? Marta: Mieszkałam w różnych miejscach: na Mokotowie, na Powiślu, na Ochocie, na krakowskim Kazimierzu i w centrum. To zawsze były wynajmowane mieszkania, w różnych konfiguracjach: samemu, ze znajomymi, z psami i kotami, z dzieckiem, bez dziecka. Michał: Co zmieniło pojawienie się dziecka w kontekście wynajmowania? Marta: To jest złożony temat. W momencie, w którym pojawia się dziecko nie możesz zamieszkać do końca tam, gdzie chcesz. To nie jest takie proste, zwłaszcza gdy zaczyna proces edukacji, nie możesz do końca mieszkać tam, gdzie chcesz. Przez 2,5 roku jeździłam z Jankiem z Mokotowa na Powiśle. Nie mam prawa jazdy, najpierw mi się wydawało, że to przecież jeden autobus, że co to dla mnie, ale jednak nie. Teoretycznie można zmienić szkołę, ale to też nie jest takie proste ze względu na rejonizację, dlatego tak długo szukałam tego mieszkania, jednym z warunków było to, żeby Janek mógł sam jeździć do szkoły. Oprócz lokalizacji ważna jest też przestrzeń. Gdybym mieszkała sama i stwierdziła, że np. muszę oszczędzać, mogłabym się przenieść do tańszej kawalerki w innej lokalizacji. Jesteśmy we dwójkę i potrzebujemy mieszkania, w którym każdy ma swoje miejsce, tym bardziej, że Janek ma już 11 lat i jest nastolatkiem. Dystanse między domem, a szkołą są bardzo ograniczające, tak jak koledzy mieszkający w okolicy czy zajęcia dodatkowe. Poza tym dzieci potrzebują stabilizacji, więc trzeba wynająć coś na dłużej, a nie zmieniać lokal co pół roku. Więc zmienia się nie tyle system wynajmowania, co w ogóle sposób mieszkania. Przeprowadzaliśmy się z Jankiem czterokrotnie i uważam, że to są duże zmiany dla dzieci. Marta prowadzi firmę cateringową Gado Foto: Piotr Kaczor Wszystkie sprzęty AGD są własnością Marty Foto: Piotr Kaczor Kuchnia została wyremontowana przez Martę na koszt właścicieli Foto: Piotr Kaczor W kuchni nie brakuje półek i schowków Foto: Piotr Kaczor Michał: To duża przestrzeń położona w atrakcyjnej okolicy. Ile ty płacisz za to mieszkanie? Marta: Około 2500 zł. Wiem, że to bardzo mało, pewnie gdybym wynajmowała je dziś to byłoby ok. 3 tys. Natomiast mieszkam tutaj od 5 lat i gdy się wprowadzałam, nie wyglądało tak jak dziś. Naprawdę sporo w nim zmieniłam. W kuchni był trzystopniowy podwieszany sufit. W pokoju stary zestaw wypoczynkowy i 3 szafy, które zagracały przestrzeń. Dużo starych mebli w stylu lat 90. Szafki kuchenne były trochę przegniłe na dole, a na całej ścianie były takie same straszne kafelki, jak te na podłodze. Na początku to mieszkanie w ogóle mi się nie podobało, ale właścicielka powiedziała, że nie jest przywiązana do wyposażenia, więc mogłam wszystko wyrzucić i wyremontować przestrzeń zrobić po swojemu. Właściciele pokryli koszty remontu, które wyniosły ok. 4 tys. zł, bo zdecydowałam się na meble kuchenne z najprostszej linii Ikea. Sama jednak zainwestowałam w sprzęt AGD – zmywarka, pralka, lodówka i piekarnik są moje, płyta kuchenna też, ale ona tu zostanie, bo jest wmontowana w blat. Oliwia: Często spotykamy się z argumentem, że nie warto inwestować w nieswoje mieszkanie. Nie przerażało cię to, że musisz kupić sprzęt AGD i meble? Marta: Wychodzę z założenia, że skoro tutaj mieszkam, to dbam o swoją przestrzeń i to jest moje mieszkanie, nawet jeśli na papierze jest inaczej. Zresztą gdybym chciała się wyprowadzić, to lampy i mobilne części wyposażenia zabiorę ze sobą. Wkurza mnie, że w Polsce nie ma systemu wieloletniego wynajmu, jak choćby w Berlinie, tylko zdarza się tak, że co parę lat trzeba się przeprowadzać. Mam bardzo dużą potrzebę posiadania domu, a żeby go stworzyć potrzeba czasu – to nie jest kwestia kilku miesięcy lub roku. Zdarzało mi się, wynajmować mieszkanie na krótko i nie wymieniać w nim rzeczy, ale z dzieckiem to jest znacznie trudniejsze. Kuchnia jest idealnym miejscem spotkań Foto: Piotr Kaczor Mieszkanie jest eklektyczne Foto: Piotr Kaczor Nie brakuje ozdobnego szkła Foto: Piotr Kaczor Marta podkreśla, że to jej mieszkanie, choć nie jest jej własnością na papierze Foto: Piotr Kaczor Zabawne filiżanki na kawę Foto: Piotr Kaczor Oliwia: Odnoszę wrażenie, że matkę z dzieckiem, która wynajmuje mieszkanie czasem postrzega się jak lokatorów ze zwierzętami. Czy spotkałaś się z tym, żeby wynajmujący miał problem z wynajęciem ci mieszkania? Marta: Nigdy nie miałam takiej sytuacji, ani nie wpadłam na pomysł, żeby kogoś informować o tym, że będę mieszkać z synem. Myślę, że wynajem mieszkania przez matkę z dzieckiem to wyzwanie finansowe. Rozmawiałam ostatnio ze znajomą, która przeniosła się do Berlina, że w Polsce nie opłaca się wynajmować mieszkania w pojedynkę, a jak się jest samotną matką z dzieckiem to już w ogóle masakra. To bardzo drogie, do kosztów najmu dochodzą przecież media, internet, telefon, wywóz śmieci - strasznie dużo hajsu. Oliwia: Sama się nad tym zastanawiałam. Mam przecież nie najgorszą pensję i stałą pracę, ale jak pomyślę, że byłabym sama z dzieckiem, w dodatku bez pomocy finansowej ojca, to wynajem wygodnego mieszkania w aktualnych warszawskich realiach to byłaby jakaś abstrakcja. Marta: Moja wychowała dwójkę dzieci w 40 metrowym mieszkaniu bez pomocy ojca, ale w tym momencie trudno mi sobie wyobrazić takie rozwiązanie. Oboje z Jankiem potrzebujemy osobnej przestrzeni, w której każde z nas może się zamknąć. Warszawskie ceny to jest dramat, ostatnio koleżanka cieszyła się, że znalazła zajebiste mieszkanie 56 m przy Al. Niepodległości za 3100 zł. Powiedziałam jej, że nie ma się z czego cieszyć. Mam nadzieję, że właściciele mieszkania nie zrezygnują z wynajmu, bo na myśl o przeprowadzce cierpnie mi skóra. Oliwia: Regularnie przeglądam ogłoszenia i cena nawet małych mieszkań o w miarę przyzwoitym standardzie zaczyna się od 2 tys. zł., a do tego dochodzą opłaty. Nawet jeśli się zarabia ok. 5 tys. zł na rękę, to mając na utrzymaniu jeszcze dziecko, ciężko o komfortowe życie. Marta: Jak zarabiasz 5 tys. zł i masz dziecko to mieszkasz w Ząbkach. Nie byłabym w stanie się utrzymać, oczywiście przeżyłabym, ale byłoby to właśnie przeżycie. W mieszkaniu jest pełno światła Foto: Piotr Kaczor W pokoju Marty znajduje się balkon Foto: Piotr Kaczor Na parapetach i szafkach są poustawiane rośliny Foto: Piotr Kaczor Marta i Janek Foto: Piotr Kaczor Michał: Skoro nieźle zarabiasz, masz firmę i wychowujesz syna, to dlaczego po prostu nie kupisz sobie mieszkania na kredyt? Marta: Bo mnie nie poj*bało, ale znam ludzi, którzy tak robią. Kredyt na 25 lat na mieszkanie pod Warszawą tuż przy torach kolejowych. What the f*ck! Ciężar kredytu widzę na przykładzie mojej mamy, która jest już na emeryturze. Niedawno policzyła, że jak Janek będzie dorosły, czyli za 7 lat, skończy spłacać swój kredyt na mieszkanie. Ona ma wolny zawód, więc pewnie będzie pracować do końca życia, nieźle zarabia, ale już nie tak jak kiedyś i widzę, że płaci te raty z bólem serca, choć wzięła kredyt we frankach w najlepszym okresie na taką decyzję. Gdy zaczął się kryzys frankowy i skoki walutowe, moja mama dostawała nerwicy, nawet gdy jej raty nie szły bardzo w górę – to jest bycie więźniem systemu. Gdy to widzę zastanawiam się, skąd mam wiedzieć jak będzie wyglądało moje życie za 25 lat, skoro nie wiem, co będę robić za pół roku. W mieszkaniu na kredyt widzę ciągłą presję i obawę o to, że jak nie zapłacisz trzech rat, to świat się skończy. Znam takich ludzi zniszczonych przez kredyt i wiem, jak bardzo to determinuje całe życie. Poza tym ceny są tak wysokie, że za 300 tys. zł w dobrej lokalizacji można kupić tylko bardzo małe mieszkanie. Gdybym się miała zabrać za cały proces przyznawania kredytu, to chciałabym w efekcie kupić mieszkanie w dobrej lokalizacji, które naprawdę by mi się podobało. Nie chcę być skazana na półśrodki podyktowane przez bank. Janek wśród swoich klocków Lego Foto: Piotr Kaczor Drzwi między pokojami Marty i Janka są zamknięte Foto: Piotr Kaczor Strefa klocków Foto: Piotr Kaczor Są też piłkarzyki Foto: Piotr Kaczor Książki Janka Foto: Piotr Kaczor Figurki mają swoje specjalne półki Foto: Piotr Kaczor Foto: Piotr Kaczor Zgeometryzowana forma lamp zwraca uwagę Foto: Piotr Kaczor Oliwia: Taki metraż w tych najbardziej rozchwytywanych lokalizacjach to koszt 1,5 – 2 mln zł. Marta: Dla mnie rozmowa o cenach mieszkań w Warszawie to jak dyskusja o tym, czy wolelibyśmy polecieć na Marsa, czy na Księżyc. Jeśli nie wygrasz na loterii, albo nie odziedziczysz fortuny, to masz naprawdę minimalną szansę, żeby kupić dobre mieszkanie. To jest absurdalne. Pewnie mam zdolność kredytową, ale zobowiązanie się do zakupu czego, czego nie będę pewna w 100 proc. wydaje mi się bez sensu. Dzięki temu, że wynajmuję, mogę niemal z dnia na dzień zmienić swoje życie, wyjechać. W mieszkaniu Marty i Janka nie brakuje uroczych detali Foto: Piotr Kaczor Pudełka i książki są rozstawione w nieoczywistych miejscach Foto: Piotr Kaczor Składane taborety sprytnie pełnią funkcję stolika nocnego Foto: Piotr Kaczor W pokoju Marty można znaleźć kontynuację kolekcji szkła z kuchni Foto: Piotr Kaczor Michał: A twoja rodzina i ojciec Janka nie mają problemu z tym, że wciąż wynajmujesz? Albo czy znajomi cały czas ci nie gadają, że: „o Jezu, ty masz dziecko, a cały czas wynajmujesz, to takie smutne”? Marta: Są takie rozmowy. Oczywiście miło byłoby mieć mieszkanie, ale nie uważam tego za coś, co w jakikolwiek sposób determinuje moje życie. Nie chcę, żeby chęć posiadania zdominowała wszystko, nie chcę pracować tylko po to, żeby spłacać kredyt. Moja mama jest bardzo wspierającą osobą, docenia to, co robię, a ponieważ sama boryka się z kredytem, nie przymusza mnie do tego samego. Trzeba też powiedzieć uczciwie, że ja gdzieś tam z tyłu głowy mam wizję, że odziedziczę jakieś mieszkanie. Niemniej perspektywa, że może kiedyś coś dostanę nie powoduje, że leżę na kanapie i nic nie robię. Co do ojca mojego dziecka - on nie może się wypowiadać, bo sam mieszka w bardzo dziwnych miejscach. Z kolei większość moich znajomych też wynajmuje mieszkanie. To głównie ludzie wolnych zawodów, którzy się przemieszczają, więc to jest w tym środowisku dość naturalne. Oliwia: W moim otoczeniu są osoby, które przeżywają kryzys wynajmowania, w związku z tym na jakich właścicieli trafiają. Na początku wszystko jest w porządku, a po jakimś czasie okazuje, że koszty, które miały być wliczone w czynsz jednak są inne. Marta: Wydaje mi się, że mamy bardzo roszczeniowe podejście do różnych rzeczy i podchodzimy tylko z perspektywy jak dużo jeszcze możemy dostać. Ja podchodzę do wynajmu w ten sposób, że otrzymuję przestrzeń, którą zaczynam traktować jak swoją, staram się dać coś od siebie - tworzę je, nie oczekuję, że wszystko będzie za mnie zrobione. Jak kupisz sobie mieszkanie to też się może okazać, że rury są popsute, sufit odpada, a sąsiedzi są trudni. Będą takie same problemy, tylko trzeba będzie sobie z nimi poradzić samemu. Zakup perfekcyjnego mieszkania to mit. Gdy do ceny mieszkania dodasz koszt notariuszy, pośredników, męczenia się miesiącami z ekipą remontową to nagle się okaże, że koszty są o wiele wyższe niż początkowo założenia. Potem okazuje się, że wszystko nie wygląda tak, jak miało wyglądać i meblowanie trwa jeszcze kilka lat. Więc ja wolę wynajmować. Tylko dwa mieszkania w życiu wynajęłam korzystając z ogłoszeń typu gazetowego, o pozostałych dowiadywałam się od znajomych i uważam, że to jest lepsza opcja. Gdy stwierdziłam, że chcę się przenieść, cierpliwie czekałam aż pojawi się satysfakcjonujące mieszkanie. Stolik z sukulentami Foto: Piotr Kaczor Książki o jedzeniu Foto: Piotr Kaczor Stolik nocny Foto: Piotr Kaczor Oliwia: Wydaje mi się, że problem jest złożony. Z jednej strony na rynku jest bardzo drogo, więc każdy chce płacić mniej, z drugiej strony najem nie jest sprofesjonalizowany, więc to jest loteria, na jakie mieszkanie i jakich wynajmujących się trafi. Marta: To jest jak z historią związaną z koronawirusem i żelem do mycia rąk. Każdy patrzy na inne ceny i podwyższa swoją. Inna sprawa, że wynajmowanie mieszkań też nie jest łatwe Wy i ja należymy do specyficznej grupy najemców, ale ogólnie to trudna grupa. Moja rodzina wynajmowała innym mieszkanie na Powiślu przez 3 lata i mogę wam powiedzieć, że tam się naprawdę wydarzyło wszystko: wizyty policji, barykadowanie się w środku, nie płacenie, niszczenie. Mój znajomy opowiadał, że w Poznaniu wynajął odziedziczone mieszkanie studentom i pierwsze co, to zrobili na parapetówce ognisko na środku, są tysiące takich historii. Tak że obie strony są zacietrzewione – i wynajmujący i najemcy i wraca problem braku systemu, który jakoś by to organizował. Jako społeczeństwo, nie mamy wpojonych żadnych zasad moralnych i przez to obrywamy rykoszetem. Oliwia: Mam znajomą, do której właściciel co miesiąc przychodził po pieniądze w gotówce, dopiero po roku stwierdził, że zna ją na tyle, że może zaufać przelewom. Absurdów nie brakuje, do tego to wszystko jest utopione w takim sosie tego, kto ma nad kim przewagę. Marta: Nie wyobrażam sobie, żeby właściciele regularnie do mnie przychodzili, szanują moją prywatność, oczywiście gdyby mnie uprzedzili, nie miałabym problemu z wizytą. Znam jednak lokatorów, którzy mają tak, że co miesiąc ktoś przychodzi po czynsz i sprawdza mieszkanie i historie o właścicielach mieszkań, którzy pojawiają się pod nieobecność mieszkańców. Kwiaty na parapecie Foto: Piotr Kaczor Malowana komoda w przedpokoju Foto: Piotr Kaczor Wnęka w ścianie z lustrem już była w mieszkaniu, gdy Marta je wynajmowała Foto: Piotr Kaczor Kolekcja talerzy na ścianie Foto: Piotr Kaczor Michał: Nie przeszkadza ci to, że ktoś na tobie zarabia, że płacisz komuś za mieszkanie, które nigdy nie będzie twoje? Dla wielu ludzi to absurd, jak wynika z komentarzy pod naszymi artykułami. Ja nie rozumiem takiego myślenia, nigdy w ten sposób do tego nie podchodziłam. Przecież ktoś mi coś użycza, a ja z tego korzystam. Poza tym płacę też za to, że w każdej chwili mogę wyjść stąd i nie wrócić. Wydaje mi się, że po prostu kupuję sobie ten luksus, że jestem niezależna, nieuwięziona. Traktuję to, jak kupowanie biletu na autobus i wszystkie tego typu czynności. Nigdy nie uważałam, że wynajem to wyrzucanie pieniędzy. Oliwia: W Polsce ludzie postrzegają płacenie za mieszkanie, które nie będzie twoją własnością za stratę pieniędzy. Sama funkcja lokalu jako miejsca do życia, nie jest ceniona. To trochę brzmi tak, jakby ktoś mi robił łaskę, że w zamian za pieniądze wynajmuję mieszkanie. Przecież to jest pewna wymiana. Nie traktuję tego tak, że ktoś mi zabiera moje pieniądze i jest szczęśliwy z tego powodu. Klatka schodowa Foto: Piotr Kaczor Kamienica, w której znajduje się mieszkanie Marty Foto: Piotr Kaczor Oliwia: Wydaje mi się, że takie postrzeganie wynajmu wynika częściowo z rozdrobnienia rynku. Wynajmujemy od prywatnych osób i nie postrzegamy tego jak zwykłej usługi, z której korzystamy, tylko jak dokładanie komuś do budżetu. Nie myślimy o tym, że przecież mieszkamy w tym lokalu, tylko, że ktoś na nas zarabia. Dokładnie, to jest właśnie problem. Miałam długą dyskusję z moim wspólnikiem, który długoterminowo wynajmuje samochód. Pytałam go, dlaczego nie kupi auta – odpowiedział, że jak się zepsuje, to ktoś przyjeżdża i naprawia, a jak mu się znudzi, to może wymienić na inny. To jest pewien luksus, na który nas stać. Mogę sobie powiedzieć, że dzisiaj chcę mieszkać na Mokotowie, a za pół roku na Bielanach. Nie mam poczucia, że komuś oddaję coś co mu się nie należy. Oliwia: Często spotykamy się z tym, że ludzie w wynajmowanym mieszkaniu nie czują się jak w domu. U ciebie jest chyba inaczej. Czuję się tutaj bardzo u siebie, ale to dlatego, że jestem świadoma tego, czego potrzebuję i szukam mieszkań, które mogę potem urządzić. Nie wyobrażam sobie życia w brzydkim mieszkaniu. Kiedyś sobie zdałam sprawę z tego, że nie jestem w stanie zaprzyjaźnić się z osobą, która ma brzydko w domu. Ja wiem, że to jest straszne i zlinczują mnie za to zdanie, ale wychowałam się w pięknych wnętrzach i to ma dla mnie gigantyczne znaczenie, uczę też tego mojego dziecka, że otoczenie ma znaczenie. Zobacz również: "Bieganie boli"

dziecko biega po mieszkaniu